czwartek, 12 listopada 2015

Dietozmagania - początek




 Więc nadszedł ten czas. Waga pokazała 68 kilo, co przy moim nikczemnym wzroście 1 metr i 58 (słownie pięćdziesiąt osiem) cm, oznacza, że mam problem. I to gruby problem. Dosłownie. Lustereczko powiedz przecie…

Khem… Wystarczy zajrzeć do szafy. Szafa prawdę Ci powie. Okrutną prawdę. Nie mam co na siebie włożyć.

Odwieczny problem wszystkich kobiet. Muszę zainwestować w siebie. Nie… Nie w nową garderobę. We własne zdrowie. 

I jakkolwiek zabrzmiałoby to górnolotnie, dietetyk przechodzi na dietę.


Czas start!


Założenia:

- waga końcowa 50kg +/- 2kg – do utrzymania na wieki wieków, amen

- 5 posiłków jadalnych dla całej rodziny, w tym nastolatki pędzonej na słodyczach i nabiale (nie pytajcie dlaczego), oraz alergicznych maluchów – nie będę stać cały dzień przy garach, żeby wyprodukować menu a la carte – o, co to, to nie! Uwielbiam kuchenne czary, ale mam na głowie cały dom, więc muszę limitować sobie przyjemności ;p

- dieta baaardzoooo roślinna – kłaniają się alergie i osobiste przekonania. Niestety tylko osobiste. Zdecydowanie nie mam misjonarskiego zacięcia.

- wreszcie zrobię jadłospis dekadowy, zamiast akcji – sprzątamy półki w lodówce.

- więcej ruchu? Jak tylko wymyślę, co mogę robić nie nadwyrężając kręgosłupa szyjnego – to dam znać.

- mniej kawy, mniej kawy z mlekiem, bez kawy z mlekiem zwierzęcym

- dużo, duuużoooo wody - człowiek nie wielbłąd i napić się musi – ale wody – to podstawa, potem powiem dlaczego


Zadania na dziś:

- ułożyć plan posiłków


No, to do dzieła! Kobiety do diety! 

( i faceci też – żeby nie było ;p )